Wywiad

„Złota zasada kina dla młodego widza – pozbądź się dorosłych”. Z Martą Karwowską o filmie „Tarapaty 2” rozmawia Gert Hermans

Ktoś cichcem przemyka po muzealnym ogrodzie, zręczne palce zaciskają się na ramie malowidła – i to nie byle jakiego obrazu, bo autorstwa mistrza Moneta. Następnego dnia wychodzi na jaw, że dzieło zostało skradzione, a Julka i Olek rozpoczynają w tej sprawie własne śledztwo. Ciotka Julki zostaje niesłusznie oskarżona o kradzież, więc młodzi detektywni nie mają czasu do stracenia. Trzeba szybko zidentyfikować prawdziwego sprawcę. Do duetu nieproszona dołącza Felka, a wraz z nią – tarapaty, zazdrość i rywalizacja.

Gert Hermans: Otwierająca film scena włamania do muzeum robi niesamowite wrażenie. Prawie jak „Mission Impossible” w wydaniu dla dzieci.

Marta Karwowska: Miałam do dyspozycji świetny zespół, a pierwsza scena to efekt pracy wielu pionów – składa się na to scenografia, zdjęcia, dźwięk… Precyzyjnie przygotowaliśmy wcześniej całą scenę, opracowując storyboardy. Chcieliśmy uzyskać ten efekt „wow”, żeby od samego początku pochwycić uwagę widza.

Gdzie dokładnie kręciliście tę scenę?

Długo szukaliśmy odpowiedniej lokalizacji, aż ostatecznie trafiliśmy w wymarzone miejsce – filmowaliśmy dokładnie tam, gdzie scena rozgrywa się w filmie, w budynku Muzeum Narodowego w Poznaniu. Przypuszczam, że polscy widzowie bez trudu je rozpoznają po wspaniałej architekturze i detalach. Współpraca z Muzeum poszła bardzo gładko – wszyscy byli niezmiernie pomocni i otwarci na nasze pomysły i potrzeby.

Historia pokazana w filmie nie jest tak całkowicie fikcyjna.

Wraz z producentką Agnieszką Dziedzic szukałyśmy czegoś, co mogłoby posłużyć nam jako baza do stworzenia fabuły. Agnieszka przypomniała sobie historię „Plaży w Pourville” – jedynego obrazu Moneta, który był pokazywany na publicznej wystawie w Polsce, właśnie w Muzeum Narodowym w Poznaniu. We wrześniu 2000 roku dzieło zostało skradzione. Ktoś wyciął je z ramy i zastąpił kopią. Obraz udało się odzyskać dopiero 10 lat później, aresztowano jednego podejrzanego. To był dokładnie ten rodzaj historii, jakiego potrzebowałyśmy.

W porównaniu z Twoim pierwszym, bardzo udanym filmem „Tarapaty”, w „Tarapatach 2” bohaterowie są nieco starsi i stają przed poważniejszymi pytaniami – o zaufanie, przyjaźń i zazdrość.

Dla mnie to są dwa różne filmy, choć przecież „Tarapaty” powstały zaledwie 3 lata temu. W każdej z tych produkcji moje podejście do aktorów i scenariusza było zupełnie inne. Tym razem mogłam pójść głębiej. Oczywiście, bohaterowie są starsi i dojrzalsi, więc ich problemy są bardziej złożone. Mam nadzieję, że nasza publiczność także dojrzewa, równolegle do filmów. Nawet wizualny projekt produkcji jest inny – tym razem chciałam, by obraz był jaśniejszy, miał więcej przestrzeni, powietrza.

Jak wyreżyserowałaś scenę pogoni z udziałem psa Pulpeta?

Pies w zasadzie słuchał się tylko jednej osoby – drugiego reżysera. Więc to on za wszystko odpowiadał, choć ta scena powstała głównie na stole montażowym. I pies, i policjant cały czas biegną tym samym korytarzem. Z początku to miała być tylko krótka przebitka, ale przy montażu okazało się, że mamy dość materiału, by zrobić z tego dłuższą scenę, przy odrobinie sklejania i edytowania. Zdradzę też w sekrecie, że Pulpet to tak naprawdę suczka, wabi się Marlena.

Wyzwań technicznych było znacznie więcej! Samochody, łodzie, samoloty itd. Nie oszczędzałaś w środkach! Jak udało ci się to wszystko utrzymać pod kontrolą?

Szczerze mówiąc, największym wyzwaniem jest dla mnie kręcenie scen ukazujących emocje, tak by wyszły naturalnie. To na tym najbardziej mi zależy. Dobre przygotowanie scen akcji wymaga jedynie zadbania o bezpieczeństwo aktorów i statystów. Sceny pościgów kręciliśmy w studiu, a do scen w lesie i na łodzi mieliśmy kaskaderów. To nie było takie trudne, jak się zdaje.

Przez cały film to dzieci mają nad wszystkim kontrolę. Są w stanie rozwiązać każdy problem bez angażowania dorosłych.

To był najważniejszy element. Złota zasada kina dla młodego widza brzmi – pozbądź się dorosłych i pozwól dzieciom działać.

W tym przypadku: dwóm dziewczynkom, które zaczynają współpracować, gdy tylko uporają się z początkową rywalizacją.

To naturalne, że jako kobieta chcę, by to dziewczynki grały pierwszoplanowe role w moich filmach. Widzowie wielokrotnie mówili mi, że „Tarapaty 2” to film z silnymi, charyzmatycznymi postaciami kobiecymi, jak Julia i Felka, ale też Kaja, ciotka czy Dwukolorowa. I to mnie bardzo cieszy. Naprawdę wierzę w przyjaźń między dziewczynami – ta łącząca Julkę i Felkę pokazuje, jak uporać się z trudnościami i zbudować silną relację.

Twój film zostanie pokazany w Polsce w ramach uznanego na całym świecie festiwalu dla młodego widza. Jak Festiwal Ale Kino! wpłynął na polską scenę filmów dla dzieci?

Myślę, że festiwale takie jak Ale Kino! nadały nowy wymiar kinematografii dziecięcej. Przyciągają widownię, która chce dyskutować o filmie. Niestety w Polsce nadal nie powstaje wiele filmów dla dzieci. Dlatego festiwale są tym cenniejsze – podkreślają wagę i prestiż naszej pracy.