Recenzja

Niepodległość fioletu - Barbara Kowalewska o "Yuni"

Czy w świecie, w którym wybór jest pozorny, dla tytułowej bohaterki filmu „Yuni” ulubiony kolor może być sposobem na zachowanie odrobiny wolności? Dla Ale Kino! pisze Barbara Kowalewska.

Teoretycznie możesz

Dla indonezyjskiej dziewczyny wyjście za mąż to wciąż przedmiot marzeń – nie tyle o mężczyźnie (bo niewiele ma tu do powiedzenia w systemie swatania), ile o poprawie swojej sytuacji życiowej, jak twierdziła w wywiadzie reżyserka. Owszem, teoretycznie dziewczyna może odmówić, ale panujący przesąd utrudnia jej tę decyzję. Zgodnie z owym przesądem, jeśli trzykrotnie odrzuci matrymonialną propozycję, może już nigdy nie wyjść za mąż. Historia nastolatki Yuni rozwieszona jest na kanwie tych społecznych przekonań. Chociaż nastolatka jest zdolna i – wspierana przez dyrektorkę, która chce jej załatwić stypendium – myśli o studiowaniu na uniwersytecie, stoi przed dylematem niezwykle trudnym jak na swoje lata. Żeńskim kandydatkom na studia stawia się wyśrubowane wymagania, a żeby aplikować na uczelnię wyższą, nie mogą być mężatkami. Ponadto Yuni pochodzi z ubogiej rodziny, a jej mama skończyła zaledwie podstawówkę i nie jest entuzjastką wykształcenia. Mówi córce, że będzie ją wspierać w wyborze, który uczyni ją szczęśliwą, ale faktyczny przekaz – ten „pod spodem” – sugeruje rezygnację i podporządkowanie się dyktatowi kultury.

Cnoty niewieście

W tle mamy też Koło Islamskie, instytucję kontrolującą szkoły i narzucającą uczniom jedynie słuszną moralność. Dziewczęta – po lekcjach ubierające się podobnie jak nastolatki w innych krajach – w szkole muszą nosić długie spódnice i chusty na głowach. Zajęcia muzyczne zostają odwołane, a członkowie Koła Islamskiego wychodzą nawet z pomysłem, by przeprowadzać nastolatkom testy dziewictwa. W filmie widzimy co chwila zderzenie dwóch światów: konserwatywnego, próbującego zawrócić rzekę kijem i świata nowoczesności, w którym dziewczęta mogą używać telefonu komórkowego czy skutera, mogą znaleźć w Internecie informacje o życiu seksualnym czy próbować się dostać na uniwersytet. Te dwa światy splatają się ze sobą, ale nie współistnieją pokojowo. Yuni próbuje uciekać przed zalotami, ale otrzymanie stypendium jest mało realne, a trzeci konkurent chce się z nią ożenić wyłącznie dla rozwiązania własnych problemów. Pętla zaczyna się zaciskać i nastolatka, przez jakiś czas buntująca się, nie czuje się w końcu na siłach podołać wyzwaniu. I nie dlatego, że jest za słaba. Nie zawsze doceniamy potęgę kulturowego kontekstu, w którym żyjemy. Nie w każdym kraju, nie w każdych okolicznościach „wziąć sprawy w swoje ręce” jest realnie możliwe. Yuni ma inną wizję swojej przyszłości niż bycie czyjąś żoną, ale prawdopodobnie rozumie, co może ją spotkać w rodzimej kulturze, gdy będzie za wszelką cenę walczyć o inny los. Jej decyzja jest warunkowana działaniem systemu silniejszego od niej.

Wdowi kolor

Yuni ma obsesję na punkcie fioletu. Do tego stopnia, że kradnie koleżankom drobne przedmioty w tym odcieniu. Autorka filmu gra z symboliką koloru. Z jednej strony, w kulturze indonezyjskiej przypisuje się go wdowom i kobietom rozwiedzionym, ale z drugiej – obsesyjne przywiązanie Yuni do tego koloru ma inne znaczenie. Wiedzieć, jaki się ma ulubiony kolor, wybierać w jakich ubraniach chce się chodzić – to wiedzieć coś o sobie. Tylko z pozoru jest to infantylne, obsesyjne zachowanie. Mieć swój kolor – to mieć kawałek autonomii, chcieć czegoś dla siebie. Uparcie i wbrew wszystkiemu. Nie o sam przecież fiolet tu chodzi. Zakończenie filmu nie daje nam jasnej odpowiedzi o wygranej czy przegranej protagonistki filmu. Czerwcowy deszcz – woda jest żywiołem kobiecym. I jeśli nawet w decyzji bohaterki jest rezygnacja, jest też niezgoda na świat, który ją przytłoczył. A niezgoda jest „obszarem” wolności.

Barbara Kowalewska

Yuni” (Indonezja, Francja, Singapur, Australia 2021); scen. Kamila Andini, Prima Rusdi; reż. Kamila Andini