Wywiad

„Nadal jesteś w stanie rozpoznać trabanta, wartburga lub skodę”. Ralf Kukula i Matthias Bruhn o filmie „Fritzi. Przyjaźń bez granic”

Piękne lato w Niemczech Wschodnich, rok 1989. Nic nie zdradza wielkich zmian społeczno-politycznych, które czają się za rogiem. 12-letnia Fritzi ma zresztą na głowie ważniejsze sprawy: musi opiekować się Sputnikiem – psem swojej najlepszej przyjaciółki Zofii, która wraz z rodziną jest na wakacjach. Ale wakacje dobiegają końca, a Zofia nie wraca, więc Fritzi i Sputnik wyruszają na poszukiwania. Na właściwy trop kieruje ich pocztówka z Niemiec Zachodnich. Ta misja nieoczekiwanie prowadzi Fritzi w oko międzynarodowego politycznego huraganu.

Przypadkowo Fritzi trafia na demonstrację. Wokoło widzi ludzi, którzy mimo ryzyka aresztowania angażują się w zmianę swojego kraju na lepsze. Dołącza do nich również ojciec dziewczynki. Czy Fritzi będzie miała na tyle odwagi, by uratować psa, przyjaciółkę i ojca? Ta wiarygodna historycznie, autentyczna pełnometrażowa animacja pokazuje pokojową rewolucję widzianą oczami młodej dziewczyny. Ekscytująca opowieść o upadku muru i ludziach, których odwaga umożliwiła te zdarzenia.

Gert Hermans: Cóż za wspaniały pomysł, by użyć psa jako motoru dla tej opowieści.

Matthias Bruhn: Sputnik był pomysłem scenarzystki Beate Völcker. Nasz film jest oparty na książce dla dzieci ‘Fritzi was there’ autorstwa Hanny Schott. W tej krótkiej powieści Fritzi jest raczej obserwatorem niż uczestnikiem wydarzeń wokół niej. Dla Beate było jasne, że w filmie potrzebujemy silniejszej, bardziej aktywnej postaci. Zmieniła więc wiek dziewczynki z 8 na 12 lat i dodała historię o najlepszej przyjaciółce Zofii i jej psie. Sputnik jest emocjonalną motywacją dla wszystkich działań Fritzi. Jak każdy pies, Sputnik jest super uroczy, a młodzi widzowie natychmiast budują więź z nim i z bohaterką.

Czy nigdy nie obawialiście się, że ta historia będzie intersująca i zrozumiała tylko dla niemieckich dzieci lub ich rodziców? Szczerze mówiąc, ja się tego obawiałem, dopóki wasz film nie udowodnił mi, że jestem w błędzie.

Ralf Kukula: W gruncie rzeczy nasza historia opowiada o uniwersalnych wartościach. Dzieci na całym świecie są w stanie zrozumieć, co to znaczy stracić swojego najlepszego przyjaciela i walczyć o prawdę, nawet jeśli ta walka jest trudna. Od początku wierzyliśmy, że nasz film może zadziałać również na publiczność międzynarodową, między innymi dzięki opiniom naszych zagranicznych partnerów koprodukcyjnych. Podczas światowej premiery w Belgii publiczność powitała otwarcie granicy owacjami na stojąco. To były dzieci, które prawdopodobnie nigdy wcześniej nie słyszały o istnieniu NRD ani tym, że Niemcy były narodem podzielonym.

Tym niemniej istnieje tło społeczno-polityczne, które trzeba było wyjaśnić i które dzieci musiały zrozumieć, aby w pełni uchwycić kontekst zdarzeń.

MB: Opowiadamy tę historię całkowicie z punktu widzenia Fritzi. Na początku dziewczynka jest dość naiwna, nie wie nic o polityce. Chce po prostu oddać Sputnika swojej przyjaciółce, która uciekła z matką do Niemiec Zachodnich. Ale im bardziej Fritzi rozumie sytuację w swoim kraju, tym mocniej wyrabia sobie własne zdanie. Młodzi widzowie mogą się całkowicie utożsamiać z Fritzi – zawsze patrzą z poziomu jej oczu. Nawet jeśli w przeciwieństwie do większości rodziców czy dziadków na widowni dzieci nie znają wszystkich szczegółów historycznych, zadbaliśmy o to, by mogły śledzić Fritzi w jej emocjonalnej podróży.

Czy pamiętacie dokładnie, jak wyglądało miasto w tamtych czasach? Parki, ulice, kominy na horyzoncie, czy to wszystko jest jeszcze żywe w waszej pamięci?

RK: Zwracaliśmy wielką uwagę na każdy szczegół w projekcie scenografii. Traktowaliśmy ją jak niezależnego bohatera, co pozwoliło nam wiarygodnie opowiedzieć o duchu tamtych czasów. Z jednej strony zaufaliśmy wspomnieniom wschodnioniemieckich członków naszej ekipy. Z drugiej strony w trakcie naszych poszukiwań spotkaliśmy się z ogromnym, entuzjastycznym wsparciem ze strony archiwistów. Wielokrotnie widzieliśmy, jak rodzice i dziadkowie reagowali na precyzję, z jaką oddaliśmy w filmie detale otoczenia. Dzięki temu odbyli sentymentalną podróż w czasie, wrócili do wspomnień. Wiele osób wzruszyło się do łez, mimo że nigdy nie podejrzewali, by film animowany mógł wywołać taki efekt.

Jest jeden konkretny szczegół w krajobrazie miasta: samochody! Nawet brzmią jak stare modele.

RK: Samochody są zawsze świadectwem swoich czasów. Wszystkie pojazdy w filmie to repliki oryginałów. Pokazaliśmy je w sposób uproszczony, ale tak, że nadal da się rozpoznać trabanta, wartburga, skodę czy ikarusa. Wszystkie dźwięki to nagrania oryginalnych pojazdów. Zabawny krótki klip z tych nagrań znajduje się na stronie Fritzi na Facebooku.

A co z postacią paskudnej nauczycielki? Czy to typowy przykład nauczyciela ze szkół wschodnioniemieckich?

RK: Miałem nauczycielkę niemieckiego, która była dokładnie taka jak ona: członkini partii, zdeterminowana, by pozbawić młodych ludzi przyszłości, jeśli nie będą zachowywać się w sposób, jakiego się od nich oczekuje. Chcieliśmy, żeby nasza publiczność rozpoznała w niej prawdziwy zły charakter w tym filmie, ale jasne jest też, że nie wszyscy nauczyciele w NRD byli tacy jak ona.

Włączyliście do animacji kilka obrazów z wiadomości telewizyjnych. Piękny pomysł!

MB: Zdecydowaliśmy się wykorzystać oryginalne nagrania z archiwów telewizyjnych. Niektóre sceny, np. Hans Dietrich Genscher na balkonie ambasady w Pradze, stanowią część naszej „zbiorowej pamięci”. Do wersji niemieckiej wykorzystaliśmy również oryginalne głosy Genschera i Schabowskiego. Dodaliśmy kilka cyfrowych filtrów, aby dopasować materiał do dwuwymiarowego charakteru animacji.

W miarę jak historia się rozwija, narasta i wzmacnia się atmosfera rewolucji, ale też atmosfera strachu. Jak zestawiliście je ze sobą w filmie?

MB: Nawet jeśli „Fritzi” jest filmem dla dzieci, nie chcieliśmy trywializować tego elementu strachu. Z jednej strony mamy ciężkie momenty, jak na przykład aresztowanie ojca Fritzi podczas demonstracji. Kiedy jednak Fritzi przekonuje matkę, aby zamiast dać się zastraszyć, przyłączyła się razem z nią do demonstracji, otrzymujemy pozytywny efekt emocjonalny, który można osiągnąć jedynie, gdy dopuści się pewne skrajności. Staraliśmy się zachować równowagę pomiędzy intensywnymi i niekiedy smutnymi momentami a momentami radości i beztroski. „Fritzi” nie jest przecież komedią, lecz dramatem. Co jak na film dla dzieci jest dość nietypowe.

W czasie zrywu widzimy barwne grupy ludzi demonstrujących razem: hippisów i punków, młodych reformatorów i emerytów... Wszyscy spotykają się w jednym, wspólnym celu.

RK: Pierwsze demonstracje były pod silnym wpływem członków organizacji kościelnych i działaczy organizacji ekologicznych. Demonstranci byli rzeczywiście bardzo niejednorodną mieszanką postaci. Później, szczególnie po dużych demonstracjach w październiku 1989 r., atmosfera stała się bardziej rozluźniona, transparenty odważniejsze i zabawniejsze. Nigdy więcej w życiu nie doświadczyłem sytuacji, w której zupełnie obcy sobie ludzie odważnie i uczciwie dążą do wspólnego celu. Tylko atmosfera tych dni bezpośrednio po upadku muru w listopadzie i grudniu 1989 roku może z tym konkurować.

Animacja przypomina mi komiksy z czasów mojej młodości: wyraźne kolory, mocne linie...

MB: Masz rację, ligne claire w stylu Hergé z komiksów z lat 70. i 80. była inspiracją dla naszego projektu. Bliżej nam do japońskiego anime niż do filmów Disneya. Nasz wspaniały zespół artystów wypracował unikalny styl, swoiste nostalgiczne nawiązanie do starych dobrych filmów 2D z lat 80. Ale jeśli przyjrzeć się bliżej, można zauważyć, że zrobiliśmy film 2D z wykorzystaniem najnowszej technologii cyfrowej. Samochody są trójwymiarowe, niektóre sceny są generowane komputerowo, a w kompozycji dodaliśmy setki efektów cyfrowych, aby idealnie odtworzyć klimat późnych lat 80. Ale nawet przy użyciu cyfrowych ołówków i kolorów animacja postaci i tła jest w 100% rysowana ręcznie. W kontraście do wielu perfekcyjnych filmów CGI „niedoskonałość” stylu 2D dodaje naszemu filmowi emocjonalnego ciepła.